Wspomnienie o Włodzimierzu Witkowskim.
Dodane przez mkswlokniarz dnia 18/11/2008 11:05

Pan Włodzimierz odszedł.


1 listopada to dzień dla nas szczególny. Wspominamy i odwiedzamy groby naszych najbliższych. Gdy jednoczyliśmy się tak we wspomnieniach, przed ranem odszedł od nas Pan Włodziu Witkowski. Odszedł dość niespodziewanie, bez pożegnania i napewno zbyt wcześnie.

Pan Włodzimierz był osobą znaną przynajmniej dwóm pokoleniom mirszczan. Jako wieloletni pracownik Giebułtowskich Zakładów Przemysłu Bawełnianego zyskał sobie sympatię chyba wszystkich współpracowników i licznych znajomych, bo Pan Włodziu (tak Go powszechnie nazywano) należał do tych osób, które się po prostu lubi od pierwszego spotkania. Oddawał się także licznym zajęciom społecznym – wszędzie budząc szacunek. Swym przyjaznym nastawieniem, życzliwością i uśmiechem zyskiwał sobie szerokie grono przyjaciół.

Ale pan Włodziu najbardziej znany był jako piłkarz mirskiego Włókniarza. Jego kariera piłkarska przypadła na lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte ubiegłego wieku. Były to czasy, gdy A-klasowy Włókniarz (odpowiednik dzisiejszej okręgówki, a może nawet IV ligi) wygrywał mecze z drużynami Legnicy, Jeleniej Góry, Polkowic, Lubina czy też Wałbrzycha i Świebodzic. Gdy powołano Pana Włodzia do wojska paradoksalnie Jego kariera nabrała rozpędu, ponieważ trafił do III Ligowej wówczas Lechii Gdańsk, a o zwycięstwach i strzelonych przez Pana Włodzia bramkach donosiła ogólnopolska prasa sportowa. Wracając ponownie do Włókniarza był już w pełni ułożonym piłkarzem. Koledzy powierzyli Mu na wiele lat funkcję kapitana zespołu. Bez przesady był idolem kibiców mirskiej drużyny oraz piłkarzy zespołów trampkarzy i juniorów.


Na początku lat siedemdziesiątych swe doświadczenia piłkarskie wykorzystywał w pracy trenerskiej z młodzieżą. Byłem jednym z Jego wychowanków, gdy z juniorami awansowaliśmy po raz pierwszy do Dolnośląskiej Ligi Juniorów. Potrafił nauczyć nas grać w piłkę – wielu Jego wychowanków trafiło później do seniorskiej drużyny Włókniarza.

W ostatnich latach Pan Włodziu walczył z przewlekłą chorobą. Mimo cierpienia w kontaktach wciąż ujmował swą życzliwością i pogodą ducha. I takim Go zapamiętajmy.

Bolesław Faściszewski